Cyprian Kamil Norwid

O Juliuszu Słowackim

Lekcja IV

Skoro zapowiedziałem, że w miarę uzbierania się pokładów cywilizacji czytanie niemniej musi w wyższe potęgi urastać i trzeba mi było okazać na przykładzie wynaturzanie się wyrazów, co więc pokazałem na słowie niemieckim schlagen i wytłumaczyłem, że słowo to odbrzmiewa uderzeniu płazem po pancerzu; zarzucono mi w tym tłumaczeniu niewłaściwość. Nie mogę się szeroko rozwodzić nad zarzutem, który mi zrobiono, bo zbyt wiele zabrałoby to czasu, ale powiem tylko, co też wystarczy, że Bolesław Chrobry jakkolwiek dobry patriota i wielki człowiek, był tylko Grafem państwa niemieckiego, i że nie mógł być, czym innym, jako monarcha katolicki. Państwo Rzymskie człowieka zbiorowego w pancerz ubrało, tak jak dziś koleje żelazne przez kompanie nie rodzime, ale zagraniczne w Rosji i Polsce buduję się – chociaż ja wiem, że jest szkoła patriotyczna, która samorodności szuka jakiejś, której żaden naród mieć nie może pod kara zeschnięcia. Nie tylko forma i rytuał zakonu rycerskiego na świecie całym jedne były, ale nawet cechy i bractwa wniosły germańskie nazwy do rzemiosł naszych. Wyrazy nazw tych przebrzmij kiedyś w narodowe pierwiastki słów i każdy ślusarz będzie je wywodził ze słowiańskiego początku, ale dzisiaj są one tak jak fraki właściwe tylko romańskiej cywilizacji, które nosimy, i które nas wcale nie dziwią, ani patriotyzmowi szkodzą, póki umiemy być trzeźwymi i od kroju fraków nie zależeć. Wracając zaś do początku zarzutu, trzeba przypomnieć sobie także, że wcale nie uczucie szlachetności, ale raczej uczucie teokracji jest przyrodzonym człowiekowi, a przeto nie przenośnym. Uczucie teokracji jest wspólne wszystkim narodom i nawet na wyspie odludnej wyradzać się samo potrafi, gdy przeciwnie szlachetność jest już uczuciem artyficjalnie naturalnym, a przeto przenośnym i z obcowania z ludźmi i ludami wziętym. – Tym sposobem i brzmienie wyrazu, i natura rzeczy, które ten wyraz określa, po dwakroć dowodzę, że samorodnym on być nie mógł, jak fraki i koleje, mimo pewnika, iż szlachectwo polskie zaowocowało w prawdy większe i piękniejsze, aniżeli kiedykolwiek jakikolwiek naród miał!…Idąc dalej i zastanawiając się z kolei nad wyrazami innymi, mógłbym pokazać, że wyraz gmina od niemieckiego gemein pochodzi itp., a takim sposobem w całej nomenklaturze społecznego języka zobaczyliśmy ukrytą architekturę gotyckiego gmachu; – to są rzeczy, które narodowości nie ubliżają bynajmniej…są socjalne, nie nacjonalistyczne.

A teraz przystąpmy do właściwego zadania tej lekcji to jest do zgłębienia i objaśnienia narodowego arcydzieła Juliusza Słowackiego pod tytułem Anhelli.

Gdyby wydumaną przez wygnańca na odludnej wyspie Apokalipsę dał kto do czytania literatowi i poecie rzymskiemu, choćby tak doskonałemu jak Horacy i tak dobrze umiejącemu po grecku, cóżby ten doskonale umiejący po grecku z Apokalipsy wyczytał? Oto uczyniłaby na Horacjuszu Apokalipsa wrażenie takie, jakie na nas czyni Tysiąc Nocy i jedna. Jest więc błędem najszkaradniejszym, gdy nie wiemy (a prawie występkiem, gdy wiemy) czytać utwory narodu nieszczęśliwego, tymi oczyma, którymi się utwory poetów tryumfujących czyta. – Nie moja wina że wpierw o całej i o wszystkich cywilizacjach mówić tu muszę, zanim przystąpię do cywilizacji naszej i do Anhellego, ale sumienie każe mi śmiałe rzeczy i nie oględnie mówić, proszę więc o uwagę, albowiem gdyby opinie moje niedobrze zrozumiane były, moglibyśmy sobie zaszkodzić i temu poecie, który tak źle pojmowanym i tak źle znanym jest: nie było jeszcze kompletnego wydania dzieł Juliusza Słowackiego, a trzecia część pism jego tuła się po Galicji do dziś dnia.

Aby być człowiekiem ukształconym dość zdać się na wiarę cywilizacji, którą się napotkało; ażeby być kształcącym się, potrzeba coś z siebie dodać i nie dość już potulnej bierności. Ale, ażeby być kształcącym, do źródeł wrócić należy. – Najwygodniej być ukształconym, człowiek wtedy ma horyzont ducha pewnie zakreślony i skończony, jako posąg w formie bez jego wolnie wpierw zrobionego odlewu; stan taki Włosi określają wyrazem tondo, a Rosjanie dobitnie i malowniczo wyrazem кругомь – Jeden i drugi wyraz tondo i кругомь znaczą okrągły czyli jako ujemna forma posągu, wypakowani bezwłasnowolnie różnymi naciskami zewnętrznymi… tak to byli niewolnicy rzymscy, aż do dni Spartakusa, który gwałtem i krwią poprzedził oliwne słowa Chrystusowe. Ale człowiek, co w kręgu tym duchem nie zamieszkał, lecz tylko przeszedł pod nim, jak pod tryumfalnym łukiem, który przeto pamięta, że Spartakus już był a Chrystus Pan był i jest – człowiek, taki jest kształcący się, nie okrągły i owszem cięgle wyokrąglający się współdzielenie. Tu dopiero słowa Montaign’a ondoyant et divers są prawdziwe; człowiek, bowiem taki, to już nie kryształ wedle praw matematycznych rozwijający się i rosnący, za to martwy; człowiek taki to nie niewolnik! Żeby, zatem korzystać z cywilizacji trzeba nie być jej samym tylko logarytmem, gdyż w takim stanie napotkanym i gotowym po cóżby duch na planetę wchodził? Jeżeli człowiek tak ukształcony jest to człowiek spotkany, i gdyby tak pozostał byłby homunkulusem przez Doktora Fausta w retorcie szklanej zrobionym. – Skądże to pochodzi? Z jakich źródeł wypływa? Oto stąd, że cywilizacja każda, jako skończoność uważana jest fałszywą, że każda jest względna i żadna z napotkanych nie jest ostatecznym i tryumfalnym ludzkości owocem. Cywilizacja, mówię, każda podobna jest do rusztowania, które ma kształt gmachu i jest arcy wyniosłe i okazałe i zdaje się być niebotyczne. – I ma piętra i sklepienia, a z tym wszystkim razem nie jest jednakże niczym więcej jak tylko płaską i poziomą deską, schodem jednym, na to tylko służącym, aby po nim deptać i chodzić. – Kto zaś nie zna architektury i na rusztowanie takie patrzy; wtedy widzi księżyce i gwiazdy przez ażurowy gmach przesuwające się. – I mówi sobie, a to gmach wielki, ale biada temu, kto tu sfinksa zagadki nie odgadł, albowiem ani zamieszkać w tym rusztowaniu, ani wzgardzić nim nie jest rzeczy słuszny i prawdziwy – prawda mówi i woła nie bądźcie niewolnikami ludzkimi. Ja nie cenię Spartakusa za przegrane bitwy i popełniane gwałty, ale mu to, jako wolności wieniec oddaję, że na kilkanaście tysięcy trupa z jego obozu, nie było żadnego rannego w plecy…bitwy on przegrał, ale męstwem wyrównał szlachetnym, a przeto kastę zniósł. – Między cywilizację starożytną a cywilizację chrześcijańską ta jest główna różnica, że w tej ostatniej zarówno już idzie jak być pobitym i jak pobić. Starożytny Rzymianin o koniec swej dramy i jej moralny wątek nie dbał, gdzie fortuny i wątku nie stawało, tam kazał się niewolnikowi lub truciźnie z następstw dram wyręczyć, zarzucał tylko płaszcz na oczy przed widokiem niewolniczego miecza lub najętej płacą trucizny; tak też i ludy starożytne dwie tylko konieczności ostateczne przed sobą miały: eksterminację, albo pochylenie szyi, wyciąć w pień lub dać się uwiązać u pnia…Dziś się to odmieniło, cywilizacja chrześcijańska ludu żadnego w pień już wycięć nie może, nie dla czego innego tylko, że na dnie rzeczy wycinanej miecz wycinający napotka część samego siebie, prawie część własnej rękojeści, prawie że jelce własne i stal własną a wtedy przerazi się i cofnie[1]. Oto i tyle jest zwycięstw prawdy chrześcijańskiej politycznie ją uważając tylko tyle – ściśle odmierzam. Socjalnie zaś, nie już politycznie proszę mi powiedzieć jak daleko zaszło chrześcijaństwo? Parabolą rzecz tę określam, bo parabole mają to do siebie, że nie tylko prawdy przedstawiają, ale i dramat życia prawdę wyrabiający – dlatego też między innymi powodami parabolami Zbawiciel określał niektóre prawdy – filozofia niemiecka jest w błędzie pod tym względem, bo nie wie, że jest tylko pewna warstwa prawd, i że są tylko pewne strony prawdy, które się idealnie przedstawić i idealnie formami myśli objaśnić dają, ale, że drugi prawd okres dla uwydatnienia swojego potrzebuje dramatu życia – paraboli: Powieści i pogadanki paraboliczne Mickiewicza dramatyzowały życie prawdy opowiadanej – ale któż je spisywał i cenił w ostatnich Mickiewicza latach? Oskarżę tu: że upominałem oto za życia Adama – któż to podjął?! Zginęły!…Otóż chcemy określić jak daleko zaszło chrześcijaństwo socjalnie? W najbardziej ucywilizowanym narodzie i kraju niech człowiek mający z głodu skonać ukradnie bułkę chleba i niech powie przed sądem, a nawet przed sadem przysięgłych, gdzie pomiędzy nim a sędziami krucyfiks stać będzie; Pan i Bóg mój z cudzego zboża kruszył kłosy dla uczniów swoich. Zaiste skazany będzie taki człowiek, jako złodziej na więzienie. Dajmy nato nawet, że Jury, jako z postępu chrześcijańskiego wyszli nie skarżę człowieka takiego na więzienie, wtedy ja się zapytam, kto mu odda cześć jego, kto zeń zdejmie to piętno hańby, że był o kradzież posądzony? Powiem nawet, że niechby współcześnie do takiej sprawy o głód człowieka, polityczna jaka reakcja w społeczeństwie miała swój rygor – Jury przenieśliby polityczne usposobienia na pole sprawiedliwości i potępiliby takiego człowieka dla porządku i przykładu. Ja nie jestem urzędowy profesor ani rewolucjonista, więc mnie ani deklamacja, ani regulaminu fawor nie obowiązuje. Człowiek na to przychodzi na planetę, ażeby dał świadectwo prawdzie. Trzeba, przeto wiedzieć i pamiętać, że cywilizacja każda uważana być winna, jako środek nie jako cel – dlatego też zaprzedać cywilizacji duszę swoją, i przy tym modlić się w kościele jest to być Tartuffem. – Jesteśmy synami narodu szlachetnego i idziemy do ojczystej ziemi obiecanej, a jest ona ziemią obiecaną nie dla tego, że winne grona w niej będę większe niż gdzie indziej, i że w nich mleko i miód płynąć będzie – ale dlatego, że zapowiedziano nam na Golgocie, iż prawda zwyciężyła, i że my przeto w sukcesję dokonanej prawdy onej wchodzimy.

Już przecie z jednej strony na Psim Polu pokazane nam było, że nie jesteśmy na szwadron jeden jazdy cudzej i indywidualnego sumienia niemające posyłkę przeznaczeni, gdy znów przeciwnie pod Wiedniem, że potęgi własnej i tej indywidualności bytu dla siebie samych nie chowamy…cywilizacja, przeto, która dlatego szuka, że tak powiem okrągłości, całości i skończoności swojej, aby się poświęcić, ma swoja rację – raisond’ȇtre i sprawiedliwa jest, kijem się podeprzeć wolno pielgrzymowi i nie jest to słabością wobec celu pielgrzymki jego – Eunuch króla jednego pogańskiego. Przez usta Elizeusza proroka poznawszy prawdziwego Boga, pytał się, czy to jemu za złe wziętym nie będzie, jeżeli skoro król na ramieniu jego oparłszy się do świątyni słońca się uda i pokłony dawać będzie, czy on wtedy także pochylić się pod ciężarem ramienia królewskiego może?…Elizeusz powiedział: idź w pokoju – idź – to jest nie zatrzymuj się na drodze prawdy, a ona sama wskaże ci skrupułów miarę, jeżeli iść to jest postępować nie zatrzymując się będziesz. – Tyle też tylko cywilizacji wolno pochylić się przed wieku wymaganiem, tyle tylko i nie więcej na jeden atom! Powtarzam, więc raz jeszcze, że cywilizacja każda, o ile za skończoną, o ile w siebie zatrzymaną i nieodwołalną uważa się, może być sprawiedliwie podporą tylko, a nie celem, rusztowaniem, nie zaś budową.

Powiemy dalej rzeczy, które są niesłychanie ważne, a te będą ciemnym się wydawać. Cywilizacja każda nawet u ludów starożytnych miała dwa bieguny, punkt wyjścia i punkt zmierzchu swego. U ludu wybranego punkt wyjścia: to Jeruzalem z Syjonem, a im odpowiada Samaria, gdzie punkt zmierzch opromienia wychodzącego z Syjonu. Tam już lwy pożerały ludzi, ludzi od których nawet wody napić się było zdrożnością. Wprawdzie pod koniec ludu wybranego nie Syjonu obywatela, ale samarytanina Pan okazał być pierwszym i wybranym, ale to w nawiasie! -Przechodzę do państwa rzymskiego, aby tym samym architekturę okazać: miało ono dwa punkty: Kapitol – punkt wyjścia i cały pas północny Cisalpiński, a mianowicie Galię z jej nadbrzeżnąMarsylią, Marsa kolonią-militarną, coś jakby Botanibéj Rzymskie, punkt zmierzchu. Stąd to o wygnanych w ogóle mówiono, „poszedł ten i ów na ryby do Marsylii to jest za zatracenie”. Jakkolwiek znowu z Galii na Kapitol weszli mężowie silni, a chorągiew Łazarza i Magdaleny do Galii wygnanych powiała nad murami Watykanu – i tu drugi jest nawias. Wspomnę tylko, że Tacyt o życiu Agrykoli, jeżeli się nie mylę, powiada iż w Marsylii dziwnie osobna wyrobiała się filozofia. Jak zaś Jeruzalem do Samarii i Rzym do Marsylii, tak następnie całe średniowieczne katolickie imperium ma się do Ameryki. Samarytanin i Marsylczyk amerykański w osobie Washingtona pogroził znów staremu światu palcem, a w osobie Anglii odepchnę go, ale to znowu jest w nawiasie! – Oto jest jakoby obraz geograficzny i przewodnik podręczny wartości moralnej tych cywilizacji. Takiej geograficznej lekcji nikt wprawdzie dziś nie uczy, ale podobno, że tak uczyć będą skoro umiejętności ściśle będą pojmowane w duchu chrześcijańskim, a który to duch radzi i wymaga, aby od punktu tryumfującego do cierpiącego, czuwanie usilne jasno miało wytkniętą drogę. Umiejętność taką historii nazwałbym archi strategią dziejów, ale dając jej oś i nazwisko zastrzegłbym, aby nigdy nauką ścisłą nie stała się – pieśnią żywą zostać ona powinna…Zakreśliwszy takie to linie i osie, mogę powiedzieć, że są jeszcze następujące drugiej potęgi osie. I tak, dla Ameryki ujemnymi biegunami będą Murzyni, dla Anglii, Irlandia, dla trzech mocarstw Polska, dla Rzeczypospolitej Polskiej w pewnym okresie jej dziejów – Zaporowska Sicz – dla Niemiec – emigracje niemieckie do Ameryki, dla Francji, własne jej rewolucje; wszędzie mamy a i z, W i A . Może kiedyś mąż stanu nie będzie inaczej pomierzył ważności kwestii społecznych, jak tą tylko mojżeszową trzciną, którą wskazuję, ale dziś byłoby to jeszcze niebezpiecznie, bo któż wie czy tej trzciny mojżeszowej nie oddano by bursie i czy z tej laski źródło twórczej nie zrobiono by łokcia kupieckiego? Nie ja przecież pierwszy nazwałem wiek ten materialnym i ze wszech miar przedajnym!…

Nakreśliwszy bieguny wszystkich cywilizacji głównych – bieguny dodatnie i ujemne, moglibyśmy jeszcze uogólnić szczegóły wypowiadając: że cały nareszcie krąg każdej cywilizacji miał u krańców obwodu swego koczowiska to: osoby zbiorowe dziczy wszelakiej, które nazywano olbrzymami, potworami i biczami bożymi, a których to koczowisk ogniska dalekie były jakoby czatami ogni bożych, mieczów i biczów bożych, czekającymi aż głos krzywdy choćby tylko oddany powietrzu westchnieniem i jękiem nie zawiśnie z burzy gwałtownością, aby znagla poruszyły się te chmury mieczów, biczów, ogni i szły karę za krzywdy niosąc. Tak było zawsze! I silniejsze to są gesty i najestetyczniejsza ich rzecz, aniżeli dyplomatów formułki[2]. Tak jawiły się światu Galie, Germany, Huny, Tatary, rewolucje socjalne: a razem znów biorąc te masę całą i jednym oka rzutem obejmując ten obraz, będziemy mieli świat pogański na wierzchu i świat katakumb pod spodem…Polska tylko jedna i Grecja może druga, nigdy biczami bożymi nie bywały: Polska mieczem tylko i to bynajmniej nie rdzawym miała zaszczyt być razy parę…Lecz gdzież, Polskę tak jak świat mierząc i cywilizacji jej całej biorąc promień, gdzież więc punkt wyjścia Syjonowi i Kapitolowi, a gdzie punkt dojścia odpowiadający onym Samariom, Marsyliom, Ameryce…?

Oto niestety punkt dojścia znajdziemy wszędzie, albowiem nie ma kraju takiego, gdzie by wygnaństwa polskiego już niebyło, wszelako najstateczniej miejscem tym jest Syberia. Takim to więc sposobem do założenia głównego lekcji naszej przeszliśmy, i oto jesteśmy u bram, u tła, a poniekąd u samej istoty Anhellego. Źle przeto Syberia dla Polski jest punktem zmierzchu cywilizacji, widzimy w tym przyczynę, która powoduje, iż w poemacie tym są sceny, należące do całego wygnaństwa. Poeta tutaj za tło wybrał najwyraźniejsze tylko miejsce w biegunie ujemnym. Ten przede wszystkim z żywych i czynnych może być spokojnym, kto od początku do końca widzi obowiązujący wolność jego, cały regulamin cywilizacji w czasie danym, odwróćmy się więc i poszukajmy punktu wyjścia, abyśmy cały przebieg ze stroju cywilizacji polskiej widzieli, a przeto tym łatwiej wrócić do końca mogli. Marco Polo nie wstydził się naiwności z jaką szukał źródła wiecznej dla człowieka wiosny sił w pustyniach Azji i odnalazł te same skrzydła, którymi poleciał Kolumb, i którymi jedynie człowiek źródło młodości odkryć może – Nam idzie tu oto, skąd byli ci pierwsi ludzie, którzy ziarno cywilizacji ludzkiej przynieśli, bo cywilizacji takiej nie ma, która by jak grzyb wyrastała, wyjąwszy wierzące w ten mineralizm Chiny – My zaś nie ogników błędnych szukamy, ale mówimy raczej o słońcu prawdy. Tym przeto punktem wyjścia, tym źródłem dla nas jest Rzym. Słońcem rzymskim są katakumby rzymskie, przemienione w noc Nerona na świeczniki, albowiem on to zatkniętych na słupach, materiami palnymi okręconych i zażgniętych w kagańce zamienił Chrześcijan pierwszych i po raz pierwszy. To zaś nie, aby chrześcijan prześladował, ale aby Chrystusa palił, albowiem dla tego jedynie, aby zakryć rozpustę swą przed ludem i z trwogi. Stąd to mówię, promień chrześcijaństwa popłynął na świat i tutaj też cywilizacji polskiej źródło jest. Kiedy przeto Słowacki u bieguna zmierzchu cywilizacji polskiej tj. chrześcijańskiej w Polsce z lirą swoją stanął, albo raczej na biegun ów posłany był, wtedy uczyniło się przez nieobjawioną wówczas arche strategię poezji, że inny poeta na Kampanii rzymskiej zatrzymał się, aby nam ocalić przytomność historyczną. A jeżeli wspominam Rzym, mówię tu o śp. Zygmuncie Krasińskim, którego gdy chrzczono Napoleon Wielki dał mu stopień adiutanta króla rzymskiego; a którego więc jakoby odnoszenie się do Rzymu było zarazem legalne i po nadwiednie patriotyczne o autorze, jednym słowem, który ponad przyrodzonych używał środków dla utrzymania historycznego ducha w społeczeństwie bliskim zgminienia przez niebyt polityczny. Mam dodać, że nie mając sejmów i prawie dziennikarstwa, słuszna byłaby rzecz przynajmniej postarać się, chociaż o trawienie dobre arcydzieł, które zbiorowego umysłu będąc zawsze poniekąd ideałem, nie mogą Sejmowej (Zejm-owéj) zbiorowej nie mieć ważności…– A jednakże iluż na stu czytelników z głębszą myślą do ręki je bierze? Czyli też tylko przez gruntów łany i to sznurem karbowych pomierzyć mamy obszar ojczyzny naszej? Wiedzmy też o tym, że epoka polityczna Milikowskich, o których przedmowa do pism Ligenzy mówi skończyła się za Sasa. Aby przeto nie być cywilizacji manekinem, ani w retorcie przygotowanym homunkulusem trzeba przecie z tej cywilizacji zdać sobie sprawę i od rana do wieczora plany jej mieć przytomne. – Bo tym tylko sposobem realności własnej nie mając, trzeźwość obywatelską zyskuje się. Znamy to niby rzeczy cudze, słusznym więc jest postarać się o poznanie i epopei własnej; groby i posągi stawiać umiemy, ale to coś przypomina groby, które prorokom stawiano, a o których Zbawiciel ze zgrozę wspomina.

Anhelli Juliusza jest to świecznik w mrokach sybirskich palący się: przeciwny zaś, a odpowiadający mu poemat jest Krasińskiego Wigilia Bożego Narodzenia: dwa poematy, bez których śmiem powiedzieć rzecz, przez którą się wydam napuszony i dziwaczny – dlatego, że ją powiem poprostu, bez których mówię przewodnictwa nie można być oświeconym patriotą polskim! Tym więcej, że zamiast sejmu mamy koterie, a zamiast dziennikarstwa, mamy mechanikę dziennikarstwa od obcych wziętą i coś, co we mgłach embrionu jeszcze spoczywa. – Jeden z tych dwóch tak dalece przeważnych poematów idzie od Syberii, gdzie są dzieje serca pojedynczego człowieka, bo tam dzieje narodu kończę się, a drugi z Rzymu gdzie są dzieje narodu, bo tam ogólność właśnie indywiduum chłonie. Otóż może nie należałoby inaczej tych dwóch arcydzieł czytać jeno razem, jeden obok drugiego kładąc. Pomiędzy Juliuszem Słowackim a Zygmuntem Krasińskim ta odpowiedniość rzeczy i to braterstwo były zapowiedziane, a nawet i śmiercią stwierdzone, o czym w ostatniej powiem lekcji. Są to dwaj wodzowie epopei polskiej na czatach swych stojący – za ich dni, mieli oni wojsko?

Aby się zaś ograniczyć, choć tylko na tym, co w szczupłym zakresie czasu zrobić można zobaczmy też przynajmniej wstępy i końce tych dwóch poematów, z których podobało się pieśni przedwiecznej i wiecznej, aby jeden stał u początku drugi czuwał u końca, i ażeby człowiekowi i społeczeństwu, to jest narodowi uprzytomniali cały promień cywilizacji jego, przywodząc go do uczucia własnego i sprawiedliwego Ja. „Pamiętajmy przy tym, że to, co innego jest czytać Poetów, co gadają o lirze, ale to chyba o tej, którą drukarz wyciska na okładkach ich tomów, gdyby im zaś lira Amfiona z niebios zleciała w ręce, wziąć by jej nie umieli: co gadają i o twórczości, ale gdyby im kazano śpiewać tak, aby kamienie się składały w mury miasta to każdy z nich palec by w atramencie umoczył…i wąsy sobie zrobił”.

W poemacie Słowackiego Anhelli idąc z Szamanem przy blasku gwiazd, „po śniegiem okrytych stepach spotyka obóz cały małych dzieciątek i pacholąt gnanych na Sybir, które odpoczywały przy ogniu – A w środku gromadki siedział pop na tatarskim koniu, mający u siodła dwa kosze z chlebem. I zaczął owe dzieciątka nauczać podług nowej wiary ruskiej nowego katechizmu i pytał dzieci o rzeczy niegodne, a pacholęta odpowiadały mu przymilając się, albowiem miał u siodła kosze i chlebem mógł je nakarmić; a były głodne. Oto zapomniały już płakać po matkach swoich i tu się wdzięczą do chleba jak małe szczeniątka, szczekając rzeczy złe, i które są przeciwko wierze – powiadając, że Car jest głową wiary i że w nim jest Bóg i że nic nie może rozkazać przeciwko Duchowi Świętemu, nakazując nawet rzeczy podobne zbrodniom, albowiem w nim jest duch Święty”. Pomijam rzecz, której byłoby wielkim wstydem nie znać, to jest: iż wszystkie ludy do Olimpów swoich zawsze podobne! Że przeto dogmat Popów uczy, iż Duch Święty od samego tylko Ojca z góry i byt po niemu pochodzi, katolicka zaś forma chrześcijańskiego dogmatu określa, iż duch Święty zarówno od Ojca i od Syna, od Boskości i człowieczości najświętszej płynąc, wolności jest przeto zakładem. Widzimy przeto tutaj w obrazie powyższym zapomnienie miłości i wiary, a jednakże anielską przy tym niewinność. – Potwór to nieznany starożytnemu światu. Koniec złego zarazem i koniec dobra, koniec wszystkiego: niewinność równa zepsuciu! „z resztą cisza” jak mówi Shakespeare. – Teraz spójrzmy w odwrotny biegun.

U Krasińskiego w Wigilii Bożego Narodzenia poeta błądzi po polach kampanii rzymskiej spalonej słońcem „przy niebie czystym jak zawsze” i nie napotyka tego, co pierwszy, ale widzi, że „daleko na wodach stoi plama czarna, jakby żywa, coraz większa i lecąca ku niemu – wielki to i posępny okręt, bez płócien i masztów, a wszystkie fale kołami rozbija na pianę – i z środka jego bucha słup dymu, który leci nazad w nieskończoność” – (Okręt ten jest to arkan cywilizacji całej, w której żyjemy: wozy i okręty parowe mechanicznie wiążące i popędzające ludy) dalej Krasiński mówi: „Stały tam postacie w karmazynowych czapkach i w płaszczach bielejących, usłyszałem niby zgrzyt łańcuchów – zdało mi się że pada ciężki most, długi most od okrętu rzucony do brzegów – po nim w ciemnościach wiją się te postaci i dążą ku mnie – A gdy nie daleko już były, zapytały jednym głosem: „kędy droga do Rzymu?…” – Jam odparł: „nie ma tu drogi, tu pustynia.” A oni odrzekli: „prowadź nas zatem.” – A kiedym się wahał, znów się odezwali cichym i tęsknym głosem. Myśmy ostatki szlachty polskiej[3] – Anioł pokazał się nam, anioł niepodobny tym, których oglądali ojcowie nasi, bo miał skrzydła bez blasku i welon żałobny na do Rzymu resztki szlachty polskiej, której nie sama machina parowa ale anioł żałobny iść kazał, Narody wszystkie idą ze swymi chorągwiami do grobu Piotra. Ciało i krew jako budowa zewnętrzna miota się i transfiguruje, sklepienie upadkiem grozi a narody, aby sklepienie owe nie przygniotło chorągwi ich ruszają z miejsca. I pierwsi Rzymianie zaczęli się zrywać i uciekać. – Polacy zostaję jedni i zbliżają się ku wielkiemu ołtarzowi, „a cztery kręcone filary ołtarza pękły jak ścięte drzewa runęły – i baldachim spiżowy runął! – i kopuła cała jak zstępujący świat biało spadała na ziemię, i wszystkie portyki i pałace Watykanu i kolumny dziedzińca łamały się, rwały w proch się sypiać – i obie fontanny jak dwa gołębie przypadły do ziemi konając, a lud uciekał co raz dalej jak morze wyparte z brzegów…Kardynał wstąpił na ten olbrzymi kopiec, szaty purpurowe opadły mu z ciała i przemienił się w postać białą, łagodnym światłem osrebrzoną… – „Zbliżyłem się do niego” – mówi poeta – i rzekłem właśnie w chwili gdy wschodziło słońce: „Panie czy prawda że ostatni raz wczoraj Chrystus narodził się w tym kościele, którego już dziś nie ma?”. A on z dziwnym uśmiechem…odrzekł mi: „Odtąd Chrystus ani się rodzi ani umiera na ziemi, bo odtąd już na wieki wieków jest i będzie na ziemi”. – A ja to słysząc zbyłem trwogi wszelkiej i zapytałem się: – „Panie, a ci których przywiodłem wczoraj czy na zawsze już leżą pod tymi gruzami, wszyscy umarli koło umarłego starca?” A ów biały święty odrzekł mi: „Nie trwóż się o nich. Za to że wyrządzili mu ostatnią przysługę, Pan odwdzięczy się im – bo zachodzący tak jak wschodzący, umarli tak jak żywi są z Pana, owszem im lepiej będzie i synom synów ich”. A gdym zrozumiał powtarzam, a „zrozumiał” ucieszyłem się i duch mój się przebudził – powtarzam, a „przebudził”.

Nie potrzebuje dodawać, że dzień, w którym by narodowość chrześcijańska jakkolwiek bądź powiedziała, że Kościół chrześcijański do niej tylko „od wieków i na wieki” należy, byłby dniem, w którym narodowość ta stałaby się przez to samo żydowską, nie chrześcijańską. Jak również, mam tu dodawać, że gdyby od rozwoju dziejów ojczyzny odjąć to, iż byli pierwej obcy ludzie i nie rodacy, co przynieśli słowo Ewangelii: i odjąć w następstwie kodeks rzymski, a za nim gramatykę, na której się język budował, pozostałyby pieśni dzikie ludu, panowanie ras – przywilej mocy dominacyjnych – fatalność zamiast Boga, który jest miłością i uważanie siebie za centrum ziemi, jak to Chińczycy utrzymują. Nie parowym też mechanizmem wyrodziły się narodowości, a stąd i pełnoletność synów w obliczu matki starej, nie rachunkiem taryfy, ale żywą dramą się odbywa – najemnicy i niewolnicy tylko, kwitują się – taki będzie też i sąd trans figuracyjny na obie strony, tak dla ludów, jak i dla Kościoła.

Ponieważ Anhelli i Wigilia Bożego Narodzenia pisane były lat temu 20, kiedy rozgadanej dziś a niezgłębionej kwestii rzymskiej nikt nie dotknął i z wygnańców także syberyjskich (których wygnańcami w ojczyźnie znów oglądamy) nikt nie wracał; muszę więc tu słów parę o profetyzmie poetów powiedzieć. Nie godzi się, powtarzam raz jeszcze, czytać utwory narodu nieszczęśliwego tymi tylko oczyma, którymi się utwory poetów tryumfujących czyta, owszem powiem to jakbym na sejmie mówił, że jest występkiem przeciwko Rzeczypospolitej nie znać epopei własnej, takich przynajmniej mówię biuletynów ducha, jak Anhelli i Wigilia Bożego Narodzenia lekko czytać nie godzi się. Ktokolwiek raczył zapamiętać rys posiedzenia pierwszego, wie że tam była zakreślona różnica między dwoma pielgrzymkami poetów starożytnych i późniejszych, taka sama też jest różnica proroków właściwych, Izraelskich – Proroków greckich jak Epimenides, którego Paweł Apostoł Prorokiem zowie, a nas, poetów nowożytnych, tamci bowiem mogli najwyraźniejsze rzeczy w szczególności mówić, bo szli do osobistości pojedynczej; ci zaś tylko mogą ogólne i jakoby fenomenologiczne dawać proroctwa, bo do ogólności chrześcijańskiej, bo do zbiorowości idą. Jeżeliby, więc kto wyraźnej nie osoby, ale osobistości Anhellego na Syberii szukał, widocznie by się omylił i gdyby, kto Polaków, pod kopułę Piotra z czapkę czerwoną i z kordami w prawicach szukał – zaiste, że w tej samej mierze błędu byłby. – Wyraz kord z greckiego naprzód, a potem z łaciny idąc znaczy cor – serce, a wyraz pałasz od słowa pałać idzie…

Pokazawszy gdzie stoi? Jaką ma ważność, jak jest zbudowany i jak się czyta? Poemat Anhelli, przeprowadziwszy myśl jego przez wszystkie stacje mąk dziejowych, pozostaje nam jeszcze poszczególne osoby, albo raczej fenomenologiczne typy w tym poemacie rozebrać i wiarogodnie z onych zdać sprawę tym bardziej, że sam Słowacki o każdej z nich własne noty zostawił. Nakreśliwszy, więc tło ogólne i ważność tego tła, okazawszy i wytłumaczywszy każdą osobę nic już więcej do powiedzenia nie zostanie, wszystko tylko zostanie do czytania. Każdemu zaś z tymi wiadomościami czytać będzie możebnym ten poemat; czytać nawet lepiej ode mnie i to mi jest najdroższe – że lepiej. W Szekspira dziełach znajduję dziś myśli, których on za dni swoich literalnie nie poczuwał. Czyta się poetów, że tak powiem, w coraz głębszych głębiach – tak, że czytanie każdego arcydzieła jest nieskończone, aż przyjdzie dzień, w którym wszystkie konsekwencje jego, aż do dna wyczerpną się, a wtedy gamma wtóra treści powstaje. – I tak: o Anhellim; jako osobie głównej powiada Słowacki przez usta Eloe, że jest to serce przeznaczone na ofiarę, to jest, które odmierza sprawiedliwość cywilizacji, tak jak w poemacie Zygmunta występuje serce narodu w obliczu nie innej ostateczności historycznej. O Szamanie poeta powiada raz, że to czarownik, drugi raz, że sybirskiego ludu Mojżesz; jest w nim jedno i drugie, Mojżesz sam poczynał sobie i za wolę Pańską czarodziejsko wobec mądrości magów egipskich, a idąc z misją Pańską do ludu pod czarem będącego, skoro mądrość czaru tego pobił, żądał wtedy twarz w twarz królowi patrząc jak męczennik, aby lud celowi prawdziwemu oddany był. Dobrze następstwa te misji tego największego męża pomnijmy. Mojżesz będąc poprzednikiem Zbawiciela i człowiekiem nie mógł legalnie tej sprawy rozpocząć – jest to broń najdzielniejsza. O’Connel tak samo poczynał sobie w Anglii, i jeżeli sztuk czarodziejskich nie robił, bo nie miał do czynienia z magami onej potęgi to retoryka jego, którą z ciemiężcami walczył jest owa magią niczym innym, a nawet powiem, że w budowaniu form swoich nie wyszła z inąd. O’Connelowi tylko nie było dane dramy swojej dokończyć, co znaczy, że ma ona na szerszy horyzont wzróść. Takie jest wytłumaczenie Szamana. Na tym zaś tle krańcowym obowiązuje ta laska Mojżeszowa i ten miecz, o którym mówimy: powiedziałbym, dlaczego u Anhellego Szaman istnieje w osobie Mojżesza, gdzie koniec toku dziejów – i dlaczego Kardynał u Zygmunta w proroctwie jego współcześnie istnieje w osobie Jana S. przyjaciela Zbawiciela – (ale to są ciemne rzeczy i nie mamy czasu na wszystko!). Walenrodyzm jest to romantyczna powiastka i nie zupełna jeszcze pochwa miecza tego. Mickiewicz miał prawo mówić: Walenrodyzm, ja mówię Winkelrydyzm – O trzeciej postaci, o Eloe także sam poeta mówi, skąd się poczęła i co znaczy? A my, ponieważ od początku kursu nie chcieliśmy nic od siebie narzucać i teraz też na słowach autora najwierniej opierać się będziemy. „Urodziła się ze łzy Chrystusowej na Golgocie, z tej łzy, która była wylana nad narodami.” – Tak mówi Juliusz, a my tłumaczyliśmy w rzeczy rozejścia się poetów od ołtarza: że słowo ojczyzna rodzi się właściwie i stanowczo z chrześcijańskiej potęgi – poeta dodaje, że „Eloe zgrzeszyła ulitowawszy się nad mękę ciemnych Cherubinów i umiłowała jednego z nich i poleciała za nim w ciemność” – a myśmy mówili o Byronie i o licencjach nawet Epopei i rozświecaliśmy całe pole narodowości, niestety krańcami obszaru swego graniczyć mogące z nieuniknionym, a względnym fałszem. Zło albowiem przez litość wielką popełnione na politycznym polu jest to uwzględniona owocami swymi i ofiarą indywidualności licencja poetyczna. Która jakkolwiek na widnokrągu historii nowo narodzoną i bez oczyszczenia wprowadzoną postacią, grzechem jest przecież Epopei, ależ grzechem ciała zbiorowego, które nie może być od razu doskonałym. Wiele jest w Anhellim scen na tej przede wszystkim opartych myśli; wychodzi tam i ksiądz, który do miecza porwał się i dosiadł konia wołając za ojczyznę! I biskup, który przeto księdza tego święty bunt sądząc nie może wszakże zdjąć zeń kapłaństwa – pastorał z rąk mu wypada przed klątwą z ust mającą wyjść – i inni…o osobie nawet podrzędnej Ellenai powiada Juliusz, że była zbrodniarką na Syberię zesłaną, a jednak koniec jej życia wieńczy pocieszającym i poezją wonnym cudem, jakby zerwany koniec srebrnego pasma przetykanego kwiatami z życia jakiej średniowiecznej świętej. Sceny zaś tej zbrodni, która jest świętą, występku który jest obowiązkiem: sceny konieczności są właśnie, że genialnym obrazem końca. Tam zbrodniarka jest już przez niebo kanonizowana, tam kościół wojujący przez kościół tryumfujący wyręczony bywa i zastępowany. Zły ksiądz jest dobrym, niewinność jest zbrodnią – tam wszystko się przesila – śmierć jest życiem, bo tam jest już polarny zmierzch cywilizacji narodowej! – Dla tych to samych przyczyn powtarza się i w przed śmiertelnej scenie Anhellego, legenda o Aniołach do Piasta posłanych, tak jak w łunie zachodu są też blaski do wschodu podobne i tak, jak ostatni władca Rzymu nazywa się Romulus Augustulus, bo pierwszy Romulusem był. Widzimy więc bez naciągania, że zadaniem poety było poszczególne uprzytomnić narodowi bieguny zmierzchu cywilizacji jego. Jest w Anhellim jeszcze jedna scena nie sybirska wcale, albowiem wchodzą do niej trzy partie polityczne, krzyżujące trzech bladych ludzi w czerwoności zorzy polarnej. Ukrzyżowanie to objaśnień żadnych nie potrzebuje, bo ukrzyżowań takich (bez żadnych metafor) było i będzie niezmiernie wiele, niezmiernie wiele na wszelkich polarnych zamierzchu punktach! Wszędzie, gdzie jednostronności tak się rozeprą łokciami rubasznymi, że aż tło na którym rysują się postaci popęka; to chociażby na płótnie tła owego wymalowane były osioł, żaba i kozioł zawsze będzie za takim płótnem krzyż drewniany tablicę obrazu utwierdzający, który zza porozdzieranych nici wyjrzy.

Otóż całe sprawozdanie moje o Anhellim, ale nie moja rzecz jest mówić tak, jak się mówi z katedr literackich, albowiem pytanie jest czy godzi się przeczystą tę łzę narodu podnosić na widok na to i na to tylko, aby ją mierzono i ważono? Katedry nie są dzisiaj w celu, aby testamenty pieśni ojczystej narodu otwierać, ale raczej ku temu, aby nauczać gramatyki, i że tak powiem samej kaligrafii sztuki.

Błędne jest też mniemanie (jeżeli je wiernie w pamięci zatrzymałem) objawione przez doktora filozofii Klaczkę, że w literaturze naszej nie ma dzieł dopełnionych i pogodnych, dziełami takimi są: Anhelli, W Szwajcarii, Grażyna. Irydion, którym jako pogoda twórczości, jako całość toku, rytmu i języka skończoność równe są tylko, a wyższych nie ma nigdzie – Dziwić się tylko raczej trzeba, że są tak pogodnymi! Utrzymuje doktor filozofii Klaczko, iż właśnie zaletę poezji polskiej jest to łamanie się i rwanie, które w Dziadach np. spotykamy, gdy nam zdaje się, że tego zbyt upiększać i poetyzować sobie nie trzeba, bo to nie poeta, ale społeczeństwo temu winno.

Na zakończenie rysu tego w dowód wysokiej Anhellego wartości oświadczamy, że św. p. Zygmunt Krasiński dowiedziawszy się przez list mój o zgonie Juliusza Słowackiego pisał mi z Heidelbergu „dowiedz się, czy nie zostawił wiadomości co do nagrobka, jeżeli nie, to połóżcie mu napis Autorowi Anhellego, a ten jeden wystarczy dla zapewnienia mu sławy na pokolenia przyszłe”, chociaż bezpośrednio współczesne to zdanie o Anhellim niemniej przynosi objawiającemu je zaszczytu.

***

Przypisy:

[1]Wykładana na rok blisko przed warszawskimi wypadkami.

[2] Kiedy to było publicznie mówione, nikt w Europie nie przewidywał najścia Druzów na Syrię chrześcijańską i rzezi, które z Libanu zawołały na Europę, aby całością solidarną poczuła się. W kilka dni po tej lekcji wiadomości o tym przyszły i trzeba było upowszechniać wiedzę o Druzach, co oni są? – bo publiczność nie wiedziała wcale.

[3] Na wiele lat przed przyjęciem welonu żałoby narodowej w roku 1861.

***

Źródło: Cyprian Kamil Norwid, O Juliuszu Słowackim w sześciu publicznych posiedzeniach (z dodatkiem rozbioru Balladyny), Drukarnia L. Martinet, Paryż 1861, str. 31-51.