Arkady Rzegocki (Uniwersytet Jagielloński)

Rzymskie korzenie polskości

Polacy przez stulecia uważali się za duchowych  spadkobierców i kontynuatorów dziedzictwa republiki rzymskiej. Świadomość ta uławiała realizację śmiałych projektów, dodawała pewności i powodowała mocne, wielowiekowe zakorzenienie w kulturze duchowej Europy. Prowadziła też do poczucia swojskości nie tylko na ziemiach Rzeczypospolitej ale także w całej łacińskiej Europie, a szczególnie we włoskich państwach, miastach i na włoskich uniwersytetach.

W swoim słynnym „Eseju o duszy polskiej”, krakowski filozof Ryszard Legutko podkreśla przede wszystkim fakt zerwania ciągłości niemal w każdej dziedzinie życia jaki stał się udziałem polskiego społeczeństwa po 1945 roku[1]. To zerwanie nastąpiło niemal w każdej sferze: politycznej, rodzinnej, ekonomicznej, geograficznej, ideowej, mentalnej, świadomościowej. Mocny tekst Legutki uświadamia fakt, jak bardzo myślenie Polaków po 1989 roku różni się od naszych przodków. Wysiłek wielu środowisk, które po upadku komunizmu starały się nawiązać zerwane nici poprzez wydawanie zapoznanych dzieł przodków, badania historyczne, potwierdzają w dużej mierze tezy krakowskiego filozofa. Brak mocniejszego zakorzenienia, stanowi jedną z przyczyn niepewności i kompleksów, oraz powszechnej imitacji, która stała się charakterystyczną cechą III Rzeczpospolitej.

Jednym z takich elementów, który utraciliśmy, a bez których nie sposób zrozumieć naszych antenatów jest fakt, że przez stulecia duża część polskich elit uważała się za spadkobierców i kontynuatorów tradycji rzymskiej rzeczypospolitej. Ta świadomość stanowiła istotne źródło godności i poczucia pewności siebie w świecie podlegającym istotnym zmianom.

Stefan Bratkowski wspominał, że w czasie II wojny Światowej otrzymał od jednego z przywódców Polskiego Państwa Podziemnego ładne wydanie „Historii starożytnej” Tadeusza Korzona. Jak wspomina Bratkowski, Kazimierz Pużak wręczając prezent dziewięcioletniemu chłopcu miał powiedzieć: „czytaj to jest historia Polski, Stefanku”. I dalej Bratkowski dodawał: „Rzeczywiście, mistrz Korzon w historii starożytnej widział przede wszystkim republikańskie Ateny i republikański Rzym, a nie on to wymyślił, tylko znacznie wcześniej nasi przodkowie, dla których Polska zaczynała się właśnie tam”[2].

Świadomość kontynuowania wielkiej rzymskiej republikańskiej tradycji uszlachetnionej chrześcijaństwem, stała się jednym z ważnych wyznaczników życia obywatelskiego i ewolucji ustrojowej Rzeczpospolitej. Co więcej fundament ten ułatwiał obywatelom Res Publiki odrzucanie modnych w Europie trendów, najpierw podążających w stronę absolutyzmu, potem makiawelizmu i oparcia na sile i kłamstwie relacji międzynarodowych. Następnie nasi przodkowie wbrew wielu europejskim krajom przechowali wolność i tolerancję, a w XX wieku niemal powszechnie odrzucili modne nowinki począwszy od eugeniki na ideach totalitarnych skończywszy.

Monarchia stanowa, która stanowiła dominujący model ustrojowy u schyłku średniowiecza, w nowożytności zaczęła ewoluować w stronę centralizacji i wzmocnienia władzy książęcej lub królewskiej oraz uniezależnienia jej od władzy papieża lub Cesarza. W „Sześciu księgach o Rzeczypospolitej” Jean Bodin pisze o suwerennym władcy, który może uchwalać ustawy bez zgody kogoś powyżej ale także kogoś znajdującego się poniżej niego. Prawo staje się wolą suwerenna, którego przestają krępować nie tylko zwierzchniość papieża czy cesarza, ale z czasem nawet prawo naturalne. Prawo przestaje być bowiem czymś rozumnym, czymś co koresponduje i jest niesprzeczne z rozumnym ładem stworzonym przez Boga.

Prawdziwie suwerenny władca musiał także w nowożytności przełamać pozostałości stanowe, liczne przywileje, wolności, autonomie poszczególnych stanów, miast, cechów. Wzmocnieniu władzy i centralizacji, sprzyjała reformacja, której przywódcy często poszukiwali opieki we władzy króla lub księcia. Opiekę tę nierzadko znajdywali, lecz w zamian król stawał się głową kościoła protestanckiego. Łączył więc w sobie władzę świecką i religijną. Tworzące się w XV, a szczególnie w XVI i XVII wieku tak zwane państwa narodowe najczęściej ewoluowały w stronę monarchii absolutnej. To dopiero nowożytnemu francuskiemu władcy przyszło do głowy, że państwo to on.

Tymczasem co najmniej od XIII wieku obserwujemy zwiększone zainteresowanie starożytnością. Odkrycie „Polityki” Arystotelesa w języku arabskim i jej przekład na łacinę dokonany na obrzeżach Florencji, daje nowy impuls do zajęcia się grecką polis i politeją. Wzmacnia zainteresowanie rzymską republiką realizującą idee ustroju mieszanego, z istotnym elementem obywatelskim. U schyłku średniowiecza i na początku renesansu pojawiają się w Europie republiki mieszczańskie idące niejako na przekór coraz bardziej dominującej tendencji do centralizacji i uczynienia ze wszystkich poddanych króla. Obok włoskich i niemieckich republik warto wymienić także Republikę Siedmiu Zjednoczonych Prowincji Niderlandów czy Nowogród Wielki. Jednak warto pamiętać, że największym projektem obywatelskim, republikańskim, aż do pojawienia się Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej była Rzeczpospolita Obojga Narodów.

Gdy większość monarchii stanowych z ograniczoną rolą króla, z wolnościami przysługującymi poszczególnym stanom i miastom, zaczęło ewoluować w stronę monarchii absolutnych, państwo Jagiellonów podążało w stronę zwiększenia roli narodu politycznego i jego reprezentacji w Sejmie, składającego się z trzech części: króla, Senatu i Izby Poselskiej. Wywodzące się ze średniowiecza reprezentacje stanowe tłamszone w monarchiach absolutnych, w państwie Jagiellonów rozkwitały, odgrywając wraz z sejmikami realną rolę polityczną.

Nie sposób zrozumieć polskiej myśli politycznej XVI wieku bez odniesienia do antycznych a szczególnie rzymskich nawiązań i tradycji, a szczególnie do dzieł Cycerona i Polibiusza. Pisała o tym w swojej znakomitej monografii Dorota Pietrzyk-Reeves zatytułowanej „Ład Rzeczypospolitej. Polska myśl polityczna XVI wieku a klasyczna tradycja republikańska”[3] a także Włodzimierz Bernacki w książce „Myśl polityczna I Rzeczpospolitej”[4]. Gdy dziś czytamy wystąpienia poszczególnych posłów z XVI, XVII wieku, uderza głęboka świadomość, że fundamentem Rzeczypospolitej jest wolność i równość, a prawo jest ważnym instrumentem potrzebnym właśnie dla zachowania wolności. A także liczne odwołania do łaciny.

 W Rzeczpospolitej Obojga Narodów łacina po polskim była drugim językiem narodu politycznego, o czym dziś często się zapomina. Łacina obok polszczyzny odgrywała istotną rolę, podobnie jak edukacja oparta na klasycznych łacińskich tekstach[5]. Także partycypacja w życiu publicznym wymagała zarówno znajomości polszczyzny jak i łaciny, którą inkrustowane były popisy retoryczne i pamflety polityczne. Liczne sentencje łacińskie umieszczane na pałacach, zamkach, kościołach, kamienicach były powszechnie rozumiane. O tej niezwykłej znajomości łaciny wspominał m.in.  Daniel Defoe w 1728 roku: ”Człowiek, który potrafi mówić po łacinie, może odbyć podróż z jednego końca Polski na drugi z taką łatwością, jak gdyby urodził się w tym kraju. Mój Boże! Cóż by uczynił dżentelmen, któremu by przyszło podróżować po Anglii, a który nie znałby żadnego języka prócz łaciny (…) Nie mogę się nie użalić nad kondycją takowego podróżnika”[6].

Ta tradycja wśród elit przetrwała okres zaborów. W okresie międzywojennym ogromną wagę przywiązywano do wychowania państwowego i obywatelskiego. Krakowski profesor Kazimierz Władysław Kumaniecki, pełniący funkcję Ministra Oświecenia Publicznego, a następnie Radnego Miasta Krakowa, pisał w 1932 roku, że fundamentem edukacji patriotycznej powinna być literatura starożytna, w tym szczególnie rzymska. „Śmiem twierdzić stanowczo, że nie ma może drugiej literatury i drugiej kultury na świecie, której oblicze byłoby bardziej państwowe, jak właśnie klasyczna. (…) Jest w niej kult podporządkowania jednostkowych ambicji celom państwowym. Zdanie Cycerona, iż ludzie są śmiertelni, a rzeczpospolita nieśmiertelna, nie jest tylko jakimś przypadkowym frazesem w tej literaturze. Nie będzie przesadą, jeżeli się powie, iż prawie nie ma jednej strony u Liwiusza czy Cycerona, która by nie tchnęła tą ideą. Wziąć np. takie De officiis Cycerona. Ale nie tylko u historyków i moralistów. To samo jest i w literaturze pięknej: wszak Eneida Wergiliusza jest hymnem krzepnącej w nowe siły w czasach Augusta państwowości rzymskiej. A owych sześć ód rzymskich Horacego! Przecież służą one regeneracji społeczeństwa rzymskiego, działając dziś jeszcze potężną siłą swej wyjątkowej ekspresji. A ile już wprost mądrości politycznej sączy się do dusz i mózgów Tacytowych!”[7]

Na poparcie swoich słów Kumaniecki cytuje angielskiego męża stanu Baldwina, który w 1926 roku stwierdził: „Nie na próżno Europa Zachodnia została wykuta na kowadle Rzymu. A któż powiedzieć zdoła, ileśmy winni tym długim latom rzymskiego prawa, rzymskiej karności, rzymskiej wiary i uczestnictwu w życiu wielkiego imperium? Według mego zdania osobliwa i najwięcej uderzająca siła charakteru rzymskiego mieści się w słowach pietas i gravitas. To właśnie podstawy patriotyzmu, który jedynie mógł dźwignąć ogrom imperium – patriotyzmu wrodzonego, siły rozpędowej o nieobliczalnej potędze. Patriotyzm ten był jednak tak wzniosły, że nigdy się nim nie popisywano, nigdy nie szukano za niego najmniejszej nagrody, lecz przyjmowano go jako rzecz naturalną, na którą brakło nawet osobnego słowa, aby ją wyrazić”[8]. Krakowski profesor cytuje także przemówienie byłego prezydenta Stanów Zjednoczonych Kalwina Coolidge’a, który w 1924 roku wygłosił przemówienie na Uniwersytecie Pensylwania: „głównym celem szkoły jest wytknięcie ideału, głównym jej obowiązkiem kształtowanie charakteru. Jakże możemy wylegitymować formy rządu rzeczypospolitej? Skąd weźmiemy przykłady dla naszego patriotyzmu? Do kogo zwrócimy się, by upewnić ciągłość ofiarności, która zapewniała postęp cywilizacji? (…) Nie ma wspanialszych przykładów heroizmu nad Leonidasa pod Termopilami lub Horacjusza na moście palowym. Z całego piśmiennictwa greckiego i rzymskiego wieje wielki duch patriotyzmu, zarówno w rozmyślaniach mężów stanu, jak i w rozkazach wodzów wojsk”[9].  Nawiązania do klasycznej tradycji były obecne we wszystkich europejskich państwach, jednak najmocniej widać to było w państwach nawiązujących do republikańskich tradycji. Podobnie jak w Rzeczypospolitej spadkobiercami Rzymu czuli się założyciele Stanów Zjednoczonych nawiązując do klasycznych wzorców nie tylko w architekturze i nazwie Kapitolu, czy parlamentów stanowych, ale także w sferze idei.

Najpełniej rzymskie elementy z zachowaniem ciągłości pozostały w Kościele katolickim. Tutaj wciąż istotna jest rola łaciny, a liturgia i niektóre zwyczaje sięgają do wieków przed Chrystusem.  Jednak obawiam się, że tak mocno obecne rzymskie pierwiastki w polskiej kulturze w przeszłości, dziś w wyniku zerwania ciągłości pozostały w śladowej ilości, głównie w czymś co można nazwać „zbiorową i indywidualną podświadomością”. Podobnie jak polski republikanizm daje o sobie znać w intuicyjnych sposobach pojmowania świata politycznego, w egalitaryzmie, sposobie argumentacji, w wyjątkowych przejawach wspólnotowego działania w czasach kryzysów, przesileń, tak jak w czasach Solidarności, czy też po śmierci Jana Pawła II lub po katastrofie smoleńskiej. Tęsknota, za podmiotowym obywatelstwem, za budową sprawiedliwego państwa wolnych obywateli, może być zaliczona nie tylko do podświadomej nostalgii za Rzeczpospolitą Obojga Narodów, ale także za Rzeczpospolitą Rzymską. Być może dzięki tej podświadomości, Polacy wciąż, tak jak ich przodkowie, szczególnie dobrze czują się we Włoszech, niemal tak jak u siebie. Jak sądzę nie jest to tylko zasługa pięknego krajobrazu, łagodnego klimatu czy urokliwych włoskich miasteczek. Dobrze byłoby aby nie była to jedyna rzecz jaka ze wspaniałych tradycji Rzymu i Rzeczpospolitej przetrwały do dziś.

***

Przypisy:

[1] R. Legutko, Esej o duszy polskiej, Ośrodek Myśli Politycznej, Kraków 2008.

[2] S. Bratkowski, Skąd przychodzimy, Warszawa 1993, s. 29.

[3] D. Pietrzyk-Reeves, Ład Rzeczypospolitej. Polska myśl polityczna XVI wieku a klasyczna tradycja republikańska, Księgarnia Akademicka, Kraków 2012.

[4] W. Bernacki, Myśl polityczna I Rzeczpospolitej, Wydawnictwo Arcana, Kraków 2011.

[5] J. Axer (red.), Łacina  jako język elit, Wydawnictwo DIG, Warszawa 2004, s. 151 i n.

[6] Cyt. za N. Davies, Boże igrzysko, Kraków 2000.

[7] K. W. Kumaniecki, W poszukiwaniu suwerena, Ośrodek Myśli Politycznej, Kraków 2006, s. 138.

[8] Tamże, ss. 139-140.

[9] Tamże, ss. 141-142.